Pot splywal struzkami po ciele Briona, wsiakajac w ciasna przepaske biodrowa, ktora byla jego jedynym odzieniem. Lekki floret, ktory trzymal w reku, ciazyl jak sztaba olowiu obolalym, zmeczonym po miesiacu nieustannych wysilkow miesniom, ale nie mialo to zadnego znaczenia. Rana na piersi, wciaz broczaca krwia, bol przemeczonych oczu — nawet otaczajace go wysokie trybuny stadionu z tysiacami widzow — byly drobiazgami niewartymi uwagi. W calym wszechswiecie istnialo tylko jedno: zakonczona kulka, blyszczaca stalowa klinga migoczaca mu przed oczami, wiazaca ostrze jego wlasnej broni. Czul kazde jej drgnienie i kazdy ruch, wiedzial, kiedy sie poruszy, i przeciwstawial jej swoje wlasne ruchy. Ile...